Na początku XXI wieku budynek Komunalnej Kasy Oszczędności w Chorzowie, wysoki na 38 metrów, nie robi już takiego wrażenia, jakie robił w momencie budowy. W 1937 roku był to bowiem drugi pod względem wysokości „drapacz chmur” na Śląsku. Chorzów wyprzedziły tylko Katowice. Po ostatnim odświeżeniu wieżowiec prezentuje jednak wszystko, co najlepsze w polskiej architekturze modernistycznej okresu międzywojennego.
Okres międzywojenny to czas fermentu w sztuce, także w architekturze. Dobrze znane style historyczne konkurowały z nowościami - modernizmem i funkcjonalizmem. Na Śląsku konkurencja ta miała nawet podtekst polityczny. W polskich miastach chętnie promowano nowatorskie rozwiązania, które miały świadczyć o postępie i nowoczesności, odróżniając się zarazem od stylów stosowanych w czasach przedwojennych: neogotyku, neobaroku czy secesji. W latach 30. ubiegłego wieku najwięcej tzw. drapaczy chmur powstało w Katowicach. Dlatego były nawet (nieco na wyrost) nazywane „polskim Chicago”. Konkurujący z Katowicami Chorzów nie chciał pozostać daleko w tyle.
W 1937 roku, na rogu ulic Wolności i Zjednoczenia, stanął wieżowiec, który bywa określany mianem perły polskiego modernizmu. To, zaprojektowana przez Stanisława Tabeńskiego, nowa siedziba Komunalnej Kasy Oszczędności w Chorzowie. Co prawda w rozporządzeniu prezydenta RP, z 1934 roku, napisano, że „komunalne kasy oszczędności są zakładami samorządu terytorialnego, mającymi na celu rozwijanie w najszerszych masach ludności zmysłu oszczędnościowego”, jednak – na szczęście – na budowie wysokościowca KKO nie oszczędzano. Budynek Komunalnej Kasy Oszczędności w Chorzowie ma 38 metrów wysokości. Składa się z trzech brył. Na dole umieszczono kasy, wyżej - luksusowe apartamenty oraz mieszkania pracowników (największy liczył 260 metrów kwadratowych). Projektant zastosował różne kolory elewacji: piaskowe ściany i grafitowe, charakterystyczne pilastry. Świetny efekt przyniosło użycie tynków szlachetnych, lastrica oraz błyszczących w słońcu kryształków miki.