Nie mam wątpliwości, iż tzw. Trójwieś Beskidzka, tworzona przez Istebną, Jaworzynkę i Koniaków, okazała się największym zaskoczeniem podczas mojej niemal dwutygodniowej tułaczce po Beskidzie Śląskim. Przyznam bez bicia, że przed wyjazdem miałam nikłe pojęcie o tym miejscu. Rzecz jasna kojarzyłam koronkowe wyroby z Koniakowa (w tym słynne stringi, będące dowodem na to, iż koronczarki nie ugrzęzły w XIX wieku), coś mi świtało pod kopułką o zbiegu trzech granic i to by było na tyle. Ech, nudy. Idealne, by zamęczyć dzieciaki na szkolnej wycieczce.
Cały tekst o Trójwsi Beskidzkiej.