Katowice. Nie zliczę ileż razy przejeżdżałam przez to miasto w drodze ku upragnionym górom. Przemykałam przez oświetlone latarniami centrum, ledwie zaszczycając je zaspanym spojrzeniem albo omijałam szerokim łukiem korzystając z A4. Bo i po cóż przeznaczać kilka godzin na zwiedzanie Katowic, skoro tam nic nie ma? Lepiej pruć w Tatry na jednym wydechu. Robiłam tak przez lata. Z jednym wyjątkiem. Zanim jeszcze na dobre zawładnęła mną nieuleczalna górska choroba, przemierzyłam pół Polski i przybyłam specjalnie do stolicy Śląska – na koncert Depeche Mode. Zwiedziłam wtedy popularny Spodek od środka i tyle z Katowic widziałam. W czerwcu 2016 r. ruszyłam z realizacją projektu Korona Beskidu Śląskiego, którego celem było zdobycie 30 koronnych szczytów w polskiej części pasma, a w dalszej perspektywie ich promocja wśród górskiej braci. Góry górami, ale nawet nie brałam odmowy pod uwagę, kiedy Basia ze Śląskiej Organizacji Turystycznej zaproponowała mi zwiedzanie katowickiej Strefy Kultury „na dobre rozpoczęcie projektu”. Nie pożałujesz – mówiła, to wielkie WOW – mówiła.
Cały tekst można przeczytać tutaj.