Kolędnicy - ludowe widowiska świąteczne

Autor:
Magdalena Pawlica
Data publikacji:
03 Styczeń 2022
Odsłuchaj tekst

Choć za nami już Święta i okres noworoczny, zachęcam do powrócenia na moment do obrzędów związanych z tym okresem. Przez lata zapomnianych, obecnie powracających do życia kulturowego. Zacznijmy jednak od genezy obrzędowości.

Zwyczaje i obrzędy w województwie śląskim wg niektórych znawców tradycyjnej kultury ludowej, są jednymi z najbardziej widowiskowych i różnorodnych w Polsce. Co więcej, znaczna część tych tradycji należy do najdawniejszych w Europie Środkowej, dlatego też przykuwa ona uwagę coraz liczniejszego grona odbiorców. W historii województwa śląskiego szczególną rolę odgrywała ludowa kultura, której znaczenie ma o wiele szerszy aspekt, a to z powodu wielowiekowej dramatycznej sytuacji politycznej i narodowej regionu Śląska i całego województwa śląskiego. Zwyczaje i obrzędy były tu ostoją wszystkiego, co własne, rodzime i polskie. Charakterystyczne jest niemalże całoroczne powiązanie zwyczajów ludowych z liturgią i rytuałem Kościoła katolickiego, a na Śląsku Cieszyńskim Kościoła protestanckiego. I choć po II wojnie światowej zaszły głębokie, radykalne i trwałe zmiany w kulturze ludowej - związane m.in. z przemieszaniem się ludności, integracją i adaptacją nowych zwyczajów - to wiele obrzędów przetrwało i zostało przywróconych. W ostatnich 25 latach obserwuje się renesans tych tradycji.

Dziady Noworoczne, grupa ze Zwardonia na pokazie w chorzowski skansenie, fot. arch MGPE w Chorzowie

Zwyczaj chodzenia po kolędzie wiąże się z długoletnią narodową tradycją. W województwie śląskim, podobnie jak w innych regionach kraju, domostwa odwiedzały rozmaite grupy kolędników. Najczęściej nazywano je właśnie kolędnikami lub też pastuszkami, herodami, szlachcicami, dziadami, turoniami, kozami czy Trzema Królami. Wśród przebierańców znajdowały się także postacie zwierzęce tj. niedźwiedź, koza czy bocian. Można się w tym zwyczaju kolędniczym dopatrzyć dawnych widowisk obrzędowych i echa prastarych elementów praktyk magicznych, których celem było zapewnienie pomyślności oraz dobrego urodzaju. Powszechne składanie sobie życzeń, obdarowywanie prezentami czy wspólna uczta, są cechami starej obrzędowości pogańskiej. Okres kolędowania rozpoczynał się zazwyczaj w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, chociaż w niektórych miejscowościach zaczynano już chodzić po kolędzie w wigilie. W obchodach brała udział głównie młodzież, najczęściej byli to kilkunastoletni chłopcy. Przygotowywania zaczynały się na kilka dni przed świętami. Ważnym elementem była nauka kolęd oraz testów z życzeniami, dialogów i całego przedstawienia.

Zwykle, najwcześniej domostwa odwiedzali pastuszkowie – trzej, skromnie ubrani chłopcy, mający nieraz tylko kij w ręce. We wsiach położonych blisko granicy małopolskiej, istniał zwyczaj przebierania się kolędników: pastuszkowie na wierzchnie ubranie nakładali długie białe koszule, opasane w pasie; przez piersi przewieszali wstęgę z kartonu, oklejoną bibułką oraz gwiazdkami. Na głowę nasadzali wysoką kolorową kartonową koronę, natomiast w ręce trzymali długi kij. Chłopcy bywali też odziani w kożuchy wywrócone sierścią na zewnątrz i opasane powrósłem. Na głowie mieli czapki baranie także wywrócone futrem na zewnątrz. Niektórzy spośród nich, mieli ze sobą szopkę – to byli betlejkorze. Szopka ta (betlejka), zrobiona była z tekturowego lub drewnianego pudełka, oklejonego kolorowymi papierkami. Daszek betlejki był ze słomy. W środku mieściła się świeczka oświetlająca wnętrze z figurkami Świętej Rodziny oraz trzema królami. Jena z figurek umocowana była na stałe; inne były ruchome, przytwierdzone do listewek. Nasz pastuszek-kolędnik poruszał figurkami w czasie przedstawienia i za nie mówił. Pastuszków wciąż możemy spotkać na Śląsku Cieszyńskim m.in. w Koniakowie, Jaworzynce i Istebnej, którzy chodzą po domostwach od drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia do Trzech Króli.

Ale nie zawsze pasterze z betlejką przygotowywali inscenizację. Bardzo często cały występ ograniczali do zaśpiewania kilku kolęd. Chodzili wówczas od domu do domu, żadnego nie omijając, czasem śpiewali kolędy na podwórzy czy pod oknem. Gdy chcieli wejść do izby, zawsze pytali najpierw o pozwolenie, a otrzymawszy je wyjaśniali, że przybyli opowiedzieć o przygodzie pasterzy z Betlejem.

Kolędnikom ofiarowywano słodycze, orzechy, suszone owoce lub drobne datki pieniężne. Pastuszkowie, wykonywali kolędy powszechnie znane, ale mięli też w swoim repertuarze teksty własne, swojskie, autorstwa twórców ludowych. Dlatego w różnych regionach możemy usłyszeć osobliwości lokalne i językowe czerpane np. z gwary ludowej. Ciekawostką może być popularny zwyczaj śpiewania kolędy, w której to pastuszkowie, domagając się darów, straszą dziewczęta staropanieństwem. Kolędnicy po prostu najchętniej zaglądali do domostw, które zamieszkiwały młode panny na wydaniu. Przykładem jest kolęda śpiewna w Lublińcu, wykonywana przez żaków szkolnych, którą odnotował J. Lompa:

„Posłuchaj dzieweczko, coś kolędujemy.
Piętak lub grajcarek za nasze śpiewanie
Nie będzie Ci żadna szkoda, bo ci się stanie nagroda,
Kiedy się wydasz.
Którakolwiek dzieweczka do wydania jest chciwa,
Która nam kolęda da, tego roku się wyda;
Która nam nie daruje, szczęścia sobie popsuje,
Bo się nigdy nie wyda, choćby chciała i Żyda.
Która nam kolęda da ,tego roku się wyda.
Będą się dobrze mieli, jako w niebie anieli’’

Każda kolęda zawierała życzenia noworoczne, wiadomość o narodzeniu Chrystusa i podziękowanie za datki. Środkowe zwrotki wypełniała treść dostosowana indywidualnie do mieszkańców domu. Bywało też, że kolędy zawierały humorystyczne treści, nie mające wiele wspólnego ze świętami:

„Tyś jest skąpo i łakomo, mówmy śmiele,
Prandzej by my starej krowie wytłukli ciele,
Niźli z ciebie gros jaki,
Kupić sobie tabaki,
Tak ci mówimy”.

W powiecie raciborskim z początkiem XIX wieku praktykowany był zwyczaj kolędowania dorosłych młodzieńców w dzień św. Szczepana, połączony z zamiarami matrymonialnymi, kiedy to kolędowanie rozpoczynało się wieczorem. Miejscem zbiórki była karczma wiejska. Jeden z młodzieńców prowadził pozostałych przed dom swojej narzeczonej, gdzie przed oknem śpiewano kolędę. Kolędowano w ten sposób przed wszystkimi domostwami, gdzie mieszkały upatrzone panny. W następną niedzielę czy w Nowy Rok każdy młodzieniec szedł po kolędę do ukochanej panny. Kolędą był tu datek lub poczęstunek.

Także jedną z dawnych form kolędowania w środkowej i północnej części województwa śląskiego, było noszenie po wsi przez dziewczęta kolebki z lalką przedstawiającą małego Jezusa. Niektórzy kolędnicy obnosili gwiazdę sporządzoną z kolorowych papierków osadzoną na długim kiju. W Beskidzie Śląskim m.in. w Istebnej, Koniakowie i Jaworzynce do dziś praktykuje się stare zwyczaje kolędnicze. Kolędują tu wciąż zarówno pastuszkowie jak i połaźnicy, czyli dzieci odwiedzające zagrody z zieloną gałązką jedliny tzw. połaźniczką. Taką ustrojoną w kwiaty z bibuły, bombki i cukierki gałązkę dzieci wręczają gospodarzom. Domownicy wieszają ją w widocznym miejscu nad drzwiami wejściowymi lub w pokoju gościnnym. Na Śląsku Cieszyńskim kolędowanie zazwyczaj trwało od Bożego Narodzenia do Trzech Króli. W pierwszy dzień świąt kolędowano rodzinnie w domowym zaciszu, natomiast w drugi dzień świąt, czyli na św. Szczepana do domów pukali winszownicy, a w górach wymienienie wyżej połaźnicy.

Połaźniczki z Trójwsi, fot. ARC PIT w Istebnej

Kolejnym ciekawym zwyczajem, ciągle żywym na pograniczu Beskidu Śląskiego i Żywieckiego w miejscowościach: Koniaków, Zwardoń, Kmesznica, Laliki, Szare-Suche i Sól-Kiczora, kolędują szlachcice - grupa mężczyzn przebranych za: szlachcica, górala, Żyda i Żydówkę oraz masarza, której towarzyszy góralska kapela. Owy wesoły orszak zabawiała mieszkańców muzyką, śpiewem i tańcem, a także przekomiczną mową.

Tradycją w okresie świątecznym są również kolędowania kapel góralskich, które grają ludowe koledy i pastorałki.

Kolędowanie w Trójwsi, fot. ARC PIT w Istebnej

Kapela Stela działająca przy MCK "Integrator" w Skoczowie podczas koncertu kolędowego, fot. Dorota Kochman

 


 

Większą, liczniejszą, bo kilkunastoosobową grupę hałaśliwych i barwnych przebierańców tworzą Dziady Noworoczne, gdzie w wieczór sylwestrowy komedianci wesoło odwiedzają domostwa. Są wśród ich niedźwiedzie, konie, poganiacze, Cyganie, diabły, śmierć, Żydzi, baby, kominiarze oraz dziegciarze, na których twarzach zobaczymy kolorowe maski. Od samego rana, aż do późnego wieczoru Dziady przemierzają wieś, składając życzenia, prezentując żywiołowe przedstawienie pełne znaczeń i magicznych symboli. Kiedyś wierzono, że gdyby Dziady nie „przeleciały” przez wieś, nie rozpocząłby się Nowy Rok! W związku z tym grupy komediantów zawsze były wyczekiwane i hojnie obdarowywane. To właśnie Dziady i inne grupy kolędnicze podziwiać można również podczas organizowanego od 1969 r. przeglądu „Żywieckie Gody”. Zwyczaj jest ciągle żywy na żywiecczyźnie, m.in. w Ciścu, Cięcinie, Milówce, Węgierskiej Górce, Zwardoniu, Żabnicy i w samym Żywcu

Kolędnicy na Żywieckich Godach, fot. Lucjusz Cykarski

Kolędnicy na Żywieckich Godach, fot. Lucjusz Cykarski

Równie interesującym zwyczajem jest kolędowanie jukacy. Grupa Jukacy z Żywca-Zabłocia (zwanych także Dziadami), której towarzyszy m.in. kominiarz, baba i diabeł, przybywa na sylwestrowe zabawy, składając życzenia, brojąc i zabierając do tańca dziewczyny. Tradycją jest, że w Nowy Rok jukace spotykają się o 5 rano w kościele pw. Św. Floriana na tzw „mszy dziadowskiej”. Kolędowanie zaś kończą w południe wybiegając do połowy mostu na Sole i strzelając z batów w kierunku Żywca.

Występ Jukacy podczas Żywieckich Godów, fot. Lucjusz Cykarski


 

W Sylwestra, na Śląsku Cieszyńskim, znany był zwyczaj chodzenia grup muzykantów od domu do domu śpiewając i wygrywając kolędy. Oprócz kolędników w tym dniu pojawiali się również winszownicy składający życzenia noworoczne. Jedni i drudzy częstowani byli w zamian warzonką lub dostawali prezenty w postaci jaj, kołaczy, słoniny, czy kiełbasy. Zdarzały się także drobne datki pieniężne. W Nowy Rok od rana czekano na dzieci, które chodziły po winszu. Jeśli pierwsza przyszła dziewczynka oznaczało to, że w gospodarstwie ocieli się krowa i będą same cieliczki, jeśli pojawił się chłopiec, oznaczało to przyjście na świat samych byczków. Dzieci również dostawały drobne datki pieniężne lub były częstowane specjalnie pieczonym na tą okazję ciastem zwanym nowoletnikiem.

Z tradycyjnych widowisk świątecznych najbardziej popularnym teatrem ludowym był Król Herod czyli herody, wystawiane po domach od drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia. Widowisko to sięga swoją historią średniowiecznych misteriów religijnych, o tematyce Narodzenia Pańskiego. Pierwotnie wystawiane przez kler w kościołach, później przez żaków w szkołach, przeniknęły do kultury ludowej. Często tetry te miały już wówczas sporo cech pozareligijnych. W XIX wieku herody stały się dla wielu mieszkańców Śląska okazją do udziału w teatrze amatorskim. Na to barwne przedstawienie czekały całe rodziny! Bawili się wszyscy – począwszy od najmłodszych dzieci po dorosłych, a wreszcie i samych aktorów, którzy mięli okazję popisać się przed dobrze znaną im publicznością. W przedstawieniach występowali najczęściej: król Herod, jego żołnierz (marszałek), anioł, śmierć i diabeł; pojawiały się także postacie Turka w turbanie, Żyda i rycerza.

Główny bohater odziany był w złotą koronę wykonaną z papieru i szaty koloru czerwonego. Żołnierz przywdziewał wojskowy mundur, szablę lub dzidę, a na głowie miał papierowy hełm. Śmierć w białej płachcie, trzymała w ręku kosę, a diabeł w czarnym ubraniu opasany był łańcuchem. Jeśli zabrakło mu czarnej maski, twarz smarował sobie sadzą. Anioł ubrany w długą szatę, którą najczęściej stanowiło prześcieradło, na głowie miał złotą opaskę, a na plecach skrzydła z dykty.

Herody w Dąbrowie Zielonej, fot. arch MGPE w Chorzowie

W takim składzie wędrowali od domu do domu, gdzie wystawiali przedstawienia. Najwięcej hałasu czynił diabeł, który ciągle biegał po izbie z widłami i straszył zgromadzonych, podobnie i śmierć ostrząc swą kosę, podchodząc do piszczących dzieci. Natomiast Żyd zawsze uważny, nie dawał się sprowokować widzom, chociaż tu role się odwracały i domownicy sami go zaczepiali. Bardzo często dochodziło do wymiany zdań pomiędzy aktorami, a widzami powodując, że w owym spektaklu braki udział wszyscy. Całość owego przedstawienia kończyła się kolędą w wykonaniu grupy herodów.

Ciekawostką jest to, że późniejsze widowiska herodów przyzwalały na wszelkie dostępne aktorom rekwizyty – zdarzyło się, że król Herod obwieszony był prawdziwymi odznaczeniami tj. odznaka PTTK, czy Krzyż Kawalerski, które kontrastowały z kapslami od butelek. W latach 1965-1973 w Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie organizowano konkurs teatru herodowego. Niestety zwyczaj ten, dziś jest już praktycznie zapomniany, chociaż zdarza się, że można go jeszcze niekiedy zobaczyć w niektórych miejscowościach np. w Dąbrowie Zielonej, w powiecie Częstochowskim.

Herody w Dąbrowie Zielonej, fot. arch MGPE w Chorzowie

Za to ciągle żywą tradycją jest kolędowanie grupy Trzech Króli – Kacpra, Melchiora i Baltazara. Na ogół królów grają trzej mali chłopcy (Istebna), opasani kolorowymi szarfami, z papierowymi koronami na głowach, trzymający w ręku długie laski lub kije. Za to w Sopotni Małej, tę rolę grają pełnoletni mężczyźni w towarzystwie postaci anioła, Żyda i Augusta. Trzej Królowie składają życzenia i śpiewają kolędy, za co w zamian otrzymują drobne datki.

Witają domowników słowami:

Trzej Królowie przyszli ku wam
Szczęścia, zdrowia winszujemy wam,
Szczęścia, zdrowia długie lata,
Przyszliśmy do was z daleka.

Wspólnie śpiewając:

Gdy był król Herod tronem zajęty
Jak nam powiada Mateusz Święty,
Trzej Mędrcy w jednej godzinie
Zeszli się w Jerozolimie, na podziwienie.
(…) Ludzie myśleli, że to igrzysko
Zaraz się zeszli na widowisko,
A oni w porządku stali
Jeden drugiego witali – się pozdrawiali.(…)

I kończą:

„(…) Już się królowie z szopy zabierają,
Jeszcze raz na kolana upadają,
Całują rączki maleńkiej Dziecinie
A Maryi czynią serdeczne dzięki.(…)


Od kilku lat staje się też popularny uliczny orszak Trzech Króli, organizowany w większych miastach np. w Częstochowie, Katowicach, Gliwicach, Cieszynie, Skoczowie czy Jastrzębiu-Zdroju, w którym to orszak Trzech króli odbył się w 2015 po raz pierwszy.

Jastrzębski Korowód Trzech Króli, fot. arch. ARC Galeria Historii Miasta MOK Jastrzębie-Zdrój

 

 

A od Trzech Króli do środy popielcowej? Mamy karnawał, ale o tym w następnym artykule poświęconym śląskim tradycjom kulturowym.

Żywieckie Gody, fot. Lucjusz Cykarski 

Tekst zaczerpnięto z książki Jerzego Pośpiecha "Zwyczaje i obrzędy dorodczne na Śląsku"

Czytaj też: 

To już ostatni odcinek z serii „Motyle w Śląskie”. Tym razem spojrzymy na województwo śląskie zupełnie inaczej. Nie będzie to typowa „podróż”, z jednego ciekawego miejsca, w drugie; od jednego obiektu do drugiego. Tak było do tej pory, gdy opisywaliśmy najciekawsze dwory, pałace i zamki naszego województwa albo też, gdy przedstawialiśmy jego „zielone” oblicze lub, gdy podążaliśmy śladem najciekawszych rozwiązań architektonicznych.

 

 

Wyświetlenia:  8127
Twoja ocena:
Ocena: 0.0 (Oddano 0 głosy)