Kamienice – tony czerwonych cegieł, zimnej stali, szarego betonu, kruchego szkła i pachnącego drewna. Piękno zrodzone z surowej materii. Archiwalny obraz architektury, która miała być nie tylko funkcjonalna i trwała, ale i zachwycająca. Ciesząca oko mieszkańców, wzbudzająca podziw przybyszów oraz zazdrość sąsiadów. Odkrywanie wnętrz bytomskich kamienic to podróż w czasie do dni, gdy projektanci oraz mistrzowie murarscy łączyli funkcjonalność z estetyką. Okładziny ceramiczne ścian w klatkach schodowych oraz lokalach użytkowych i mieszkalnych miały być nie tylko odporne na uszkodzenia mechaniczne i łatwe w utrzymaniu czystości, ale również podkreślać status materialny właściciela. Cementowe posadzki, barwne niczym kwiatowe kobierce lub ułożone w elegancką szachownicę, pamiętają kroki nawet sześciu pokoleń. Schody w konstrukcji drewnianej lub stalowej, prowadzące na wyższe kondygnacje, zachwycały stalowymi fantazyjnymi kształtami balustrad, rzeźbionymi słupkami “królami” na piętrach i półpiętrach, a ich pochwyty były idealnie wyprofilowane, by mogły pasować do kształtu dłoni. Szklane świetliki umożliwiały oświetlenie klatek schodowych i podwyższały optycznie wnętrza. Gipsowe sztukaterie, barwne freski, malatury czy polichromie urozmaicały ściany i sufity. Ożywiały je grą faktur i kolorów. W drzwiach i oknach projektowano witraże zapewniające dostęp rozproszonego światła i dodające wnętrzu wzniosłego charakteru. Piece kaflowe, zwane u nas na Śląsku kachlokami, ogrzewały pomieszczenia, ale i stanowiły wytworny element wyposażenia wnętrz. Dziś te wszystkie fragmenty kamienic przenoszą nas do niemal zapomnianych czasów, kiedy funkcja uzupełniana była przez sztukę, obecną w życiu codziennym mieszkańców i budzącą w nich wrażliwość. Dziś czas i moda systematycznie eliminują je, jeden po drugim, detal za detalem. Być może właśnie dlatego uchylone drzwi tym bardziej kuszą i zapraszają do przestąpienia progu i podróży w czasie.
Południową pierzeję bytomskiego Rynku (dawniej Ring) zdobi czterokondygnacyjna secesyjna kamienica. Zaprojektował ją właściciel fabryki betonów lekkich i znany bytomski mistrz murarski – Konrad Segnitz. Frontowa elewacja budynku to niemal koronkowa robota. Na tle kontrastującej czerwonej cegły wyróżniają się jasne otynkowane elementy - opaski okienne, wsporniki, żłobione poziomo bonie, pseudopilastry oraz płyciny z motywami roślinnymi, maszkaronami, sową, kotem, a nawet wijącymi się smokami. Jednak budynek frontowy to nie wszystko. Są tu przecież jeszcze aż trzy oficyny, a ich elewacje, wykończone białą glazurowaną cegłą, tak bardzo cenioną na Górnym Śląsku ze względu na trwałość i łatwość w utrzymaniu czystości, rozjaśniają zamknięte podwórze. Po wejściu do kamienicy gości wita w przedsionku lastrykowa mozaika pod stopami i pozostałości bogatej niegdyś sztukaterii z kwiatowym motywem. Na piętra prowadzą dostojne zabiegowe schody z imponującą tzw. duszą, czyli przestrzenią pomiędzy biegami schodowymi. Kutą balustradę, dopracowaną w najdrobniejszym szczególe, zdobią tralki z prętów pełnych. Przestrzenie między nimi wypełniono wygiętymi w meandry płaskownikami, u góry zakończonymi stalowymi liśćmi. Stolarkę wejściową do lokali stanowią potężne i okazałe dwuskrzydłowe drzwi z naświetlami bocznymi i górnymi, niegdyś zapewne zdobione witrażami. Na każdą kondygnację przypadały dwa mieszkania, które ciągnęły się od frontu, gdzie znajdowały się pomieszczenia reprezentacyjne, aż do końca oficyn, z kuchniami, pomieszczeniami gospodarczymi i pokojami dla służby, i już od samego początku były wyposażone w jakże luksusowe w tamtych czasach pomieszczenia – sanitariaty.
Secesyjna kamienica z 1903 r. przy ul. Rynek 20
Pod numerem 12 na ul. Jainty (dawniej Tarnowitzerstraße) lśni neorenesansowa czterokondygnacyjna kamienica. Parter zdobią żeliwne konstrukcyjne kolumny, podtrzymujące nadproża witryny sklepowej. Dawne główne wejście do kamienicy znaczy bogaty kartusz z herbem piekarzy i rogami obfitości. Elewacja frontowa powyżej parteru zwraca uwagę wykończeniem z białej cegły glazurowanej oraz naczółkami nadokiennymi z powtórzonymi motywami godła znad dawnego wejścia. Niegdyś mieściła się tu piekarnia wraz z pomieszczeniami handlowymi. Dwa lata przed wpisaniem całej kamienicy do rejestru zabytków nieruchomych województwa śląskiego doceniono jej wnętrze – XIX-wieczny biały piec kaflowy z pięknym malowidłem oraz liczne ceramiczne dekoracje ścienne zostały wpisane do rejestru zabytków ruchomych. Niestety, płytki ceramiczne zdobiące ściany na pełną wysokość oraz posadzka nie przetrwały do dziś. Podczas remontu generalnego kamienicy elementy zachowane oczyszczono oraz wyeksponowano na jednej ze ścian w obecnym przedsionku klatki schodowej, a we fragmencie dawnego lokalu użytkowego. Ubytki zostały przez sztukatorów odtworzone i uzupełnione w postaci malowideł dzięki czasochłonnej i wymagającej wielkiej staranności pracy, która przyniosła piękny i zaskakujący efekt. Dzięki niej możemy znowu podziwiać wysoki na około 1 metr cokół, zwieńczony profilowaną listwą (gzymsikiem) oraz białą okładzinę ceramiczną z żółtymi kwiatkami i różowymi kwiatami hibiskusa, której obramowanie stanowi bordiura z powtórzonym motywem hibiskusa. Pod sufitem znajduje się fryz z motywem róży. Dzięki przeszklonym w całości drzwiom, prowadzącym do kamienic y, każdy przechodzień może rzucić okiem na misterne piękno znajdującego się tu dawniej sklepu piekarniczego.
Neorenesansowa kamienica sprzed 1873 r. przy ul. Jainty 12
Wchodząc do kamienic, trzeba być szczególnie uważnym. Piękno i sztuka mogą bowiem pojawić się nie tylko pod stopami, jako cementowe posadzki, czy na ścianach pod postacią okładzin ceramicznych, malatur czy sztukaterii, ale i nad głowami jako... malowany podwieszany szklany sufit. Tuż za drewnianymi drzwiami z misternymi detalami snycerskimi, przywita nas para greckich bogów. Nad wejściem widnieje wizerunek bogini, odwzorowującej gałązkę oliwną na amforze. Mnemosyne to? A może Hebe? Z drugiej strony korytarza ujrzymy Hermesa, boga kupców i podróżnych ze swoimi nieodzownymi atrybutami – kaduceuszem, kapeluszem ze skrzydłami i sakiewką. Ich wizerunki widnieją na szklanym podwieszanym suficie, udekorowanym secesyjnymi gipsowymi elementami. Można również zauważyć miejsca dawnego montażu lamp. Ciekawostką jest, że na taką dekorację sufitu możemy natknąć się w przedsionku klatki schodowej. Zwykle były one montowane w sklepach i gdzieniegdzie istnieją do dziś, np. w Katowicach przy ul. Powstańców Śląskich 6, w Gliwicach przy ul. Dworcowej 32 oraz w Chorzowie przy ul. 3 Maja 11. Jeśli zdecydujemy się pójść dalej w głąb przedsionka, zobaczymy kolejne drzwi z pięknie dzielonym naświetlem górnym, zdobionym częściowo barwnym szkleniem. Prowadzą one na podwórze, z którego dostrzeżemy, że elewacje tylne wykończone zostały dobrze już nam znaną białą glazurowaną cegłą. Zgodnie z projektem Franza Petzka na elewacji frontowej białą cegłę uzupełniają kamienne opaski wokół okien oraz secesyjne detale w płycinach podokiennych i w pasie pod gzymsem wieńczącym. Na uwagę zasługuje z pewnością płaskorzeźba umieszczona na szczycie w osi kamienicy z piękną kobiecą twarzą o delikatnych rysach. Zdarzało się, że budowniczowie kamienic ozdabiali elewacje odlewami twarzy oraz rzeźbami wzorowanymi na twarzach osób bliskich. Czy tak było też i w tym przypadku?
Secesyjna kamienica z 1906 r. przy ul. Jainty 15
Zaledwie kilka kroków od bytomskiego Rynku, na rogu ul. Webera (dawniej Gräupnerstraße) oraz Jainty (dawniej Tarnowitzerstraße), oczy przechodniów przykuwa nietuzinkowa czterokondygnacyjna kamienica, zaprojektowana przez Konrada Segnitza. Na jej elewacjach dominuje czerwona licowa cegła, idealnie zrównoważona z piaskowcem w poziomie parteru. W płycinach podokiennych znajdują się płaskorzeźby z wizerunkami maszkaronów otoczone secesyjnymi wijącymi się motywami roślinnymi. Wprawne oko zwróci również uwagę na laskę Eskulapa w kartuszu na szczycie elewacji południowej, symbol związany ze sztuką lekarską. W narożu króluje wykusz zwieńczony wieżyczką. Dwa mniejsze, skromniejsze zdobią elewację wschodnią, od strony ul. Webera. Elewacje od podwórza wykończono bardzo praktyczną białą glazurowaną cegłą, stanowiącą zaledwie tło dla finezyjnych balustrad balkonowych. Wejścia do kamienicy strzegą stalowe secesyjne drzwi, bogate w roślinne zdobienia. W przedsionku zaś zostaniemy wręcz zalani zielenią z ceramicznych okładzin ściennych z secesyjnymi kwiecistymi dekorami produkcji Villeroy & Boch Dresden w towarzystwie rubinowych cokołów i listew. Te same dekory, lecz już w tonacji niebieskiej, spotkamy także w Chorzowie, Wrocławiu, Berlinie, a nawet w Londynie. Zachwyt i westchnienia wzbudzi 120-letnia secesyjna zielono-rubinowa kwiatowa mozaika na posadzce, idealnie współgrająca swą estetyką ze ścianami. Tu nic nie jest przypadkowe. W naświetlach drzwi do lokali pomiędzy szprosami wciąż barwią się secesyjne witraże. W części wnętrz zachowała się sztukateria na sufitach. A na wyższe kondygnacje prowadzą zachwycające trójbiegowe schody. To iście koronkowa konst r u kc yjna rob ot a. I nie ma co się dziwić, bowiem zgodnie z sygnaturą zawartą na pierwszej podstopnicy są to „Joly-Treppe” (Schody Joly’ego). Te olśniewające lekkie ażurowe schody zostały wyprodukowane przez Eisenwerk Joly Wittenberg G.m.b.H, założoną w 1889 r. w Wittenberdze wytwórnię żelaza, znaną z produkcji ogniotrwałych schodów. Taka sama konstrukcja wciąż mieści się już tylko w dawnym sanatorium przeciwgruźliczym w Olsztynie. Konstrukcję nośną schodów stanowią pasowe, kratownicowe policzki, wykonane z równoległych oraz ukośnych płaskowników. Usztywnieniem konstrukcji są kratownice, utworzone z pionowych bolców przechodzących przez płaskowniki. Elementy łączone są z podporą platformy w sposób prosty za pomocą kutych żelaznych śrub, bez odciągów i nitów. Dzięki swej lekkiej konstrukcji schody sprawiają wrażenie wiszących. Czy można wyobrazić sobie piękniejsze elementy konstrukcyjne? A wszystko to oświetlone jest przez szklany świetlik nad ostatnią kondygnacją.
Eklektyczna kamienica z elementami secesji z 1902 r. przy ul. Jainty 18
Naprzeciwko najstarszego budynku szkoły w Bytomiu, czyli szkoły muzycznej, na rogu ul. Moniuszki (dawniej Gymnasialstraße) i Jagiellońskiej (dawniej Hohenzollernstraße), stoi dostojna czterokondygnacyjna kamienica. Jej fasady bogate są w liczne secesyjne dekoracje, płaskorzeźby, maszkarony oraz – a jakżeby inaczej – glazurowaną cegłę, bielącą się w poziomie parteru oraz w partiach pionowych pasów powyżej gzymsu pośredniego i podszczytami wieńczącymi wykusze. Ciekawostką jest pojedyncza laska Eskulapa, umieszczona na filarze międzyokiennym w wykuszu od strony ul. Moniuszki. Całość dopełniają subtelne kute balustrady balkonowe, zdobione motywami roślinnymi z zewnętrznymi koszykami na kwiaty. Po przestąpieniu progu tej kamienicy, zaprojektowanej w 1905 r. przez Konrada Segnitza, naszym oczom ukaże się przedsionek z wysokim zielonym ceramicznym cokołem, zwieńczony profilowanym gzymsikiem i uszlachetniony secesyjnymi dekorami z ulubionym motywem secesji ‒ makiem. Dekor ten pochodzi z jednej z najbardziej znanych kaflarni Meißner Ofen ‒ und Porzellanfabrik (M.O. & P.F. vorm. C.T.M.). Miśnieńską Fabrykę Pieców i Porcelany założył w 1863 r. Johann Friedrich Carl Teichert. Wytwory tej fabryki szczególnie upodobał sobie również wrocławski architekt Wilhelm Heller. Umieścił je w dwóch zaprojektowanych przez siebie pobliskich kamienicach: przy ul. Dworcowej 22 (maki na niebieskim tle wraz z secesyjnym wzorem geometrycznym tej samej wytwórni) oraz Moniuszki 8 (maki na granatowym tle). Na wyższe piętra prowadzą wachlarzowe schody w konstrukcji stalowej z ażurowymi podstopnicami. Balustrada schodowa składa się z wykonanych z płaskowników pasa dolnego i górnego oraz skromnego wypełnienia z trzech pionowych prętów pełnych, zakończonych kulkami oraz jednego pręta wygiętego w kształt łuku. Widoczne nity scalają jej elementy zarówno konstrukcyjnie, jak i estetycznie.
Secesyjna kamienica przy z 1905 r. przy ul. Moniuszki 15
Elewacja tej kamienicy, projektu Konrada Segnitza, została wykończona czerwoną licową cegłą, dającą efekt dekoracyjny. Zestawiono ją z prostymi kamiennymi opaskami okiennymi i drzwiowymi oraz otynkowanymi wykuszami. Znalazły się na niej także secesyjne rozbudowane motywy w płycinach podokiennych oraz płaskorzeźby z wizerunkami maszkaronów w pasie pod gzymsem wieńczącym. Do wnętrza kamienicy prowadzą drewniane drzwi z detalami snycerskimi oraz naświetlami bocznymi i górnym, podzielone szprosami na mniejsze kwatery. Za nimi swoją przestrzeń otwiera przed nami przedsionek z secesyjną sztukaterią na suficie. Serce tej kamienicy stanowi trójbiegowa klatka schodowa z duszą na planie kwadratu, oświetlona od góry przeszklonym świetlikiem. Stojąc na parterze, w samym jej centrum, nie sposób zliczyć, ile dokładnie nad nami jest pięter. Można za to uważnie przyjrzeć się stalowej konstrukcji, zarówno biegów schodowych, jak i spoczników (podestów), na których spodzie widać ozdobne nitowania elementów konstrukcyjnych. Na słupki balustrady składają się kwadratowe profile pełne, narożne dodatkowo zaakcentowane spiralną dekoracją, połączone pasem dolnym z podwójnych płaskowników w kształcie litery “C”. Natomiast ich wypełnienie stanowią pasy z połączonych ze sobą elementów z płaskowników wygiętych w owale i meandry.
Secesyjna kamienica z 1906 r. przy ul. Moniuszki 13
W Bytomiu na próżno szukać dwóch takich samych kamienic. Są jednak kamienice bliźniaczki. I to syjamskie. Jedną z nich jest czterokondygnacyjna kamienica przy ul. Moniuszki 14, projektu Franza Sotzika, która wizualnie stanowi nierozerwalną całość z numerem 12 i dzieli ze swą siostrą fasadę. Elewacje, na których dominuje czerwona licowa cegła, niczym subtelna biżuteria przyozdabiają tynkowane opaski okienne. Na trzeciej kondygnacji są one uatrakcyjnione zwornikami z wizerunkami damskich i męskich twarzy. Dla dekoracji znalazły się tu także poziome pasy międzyokienne dzielące wątek ceglany oraz płyciny podokienne z motywami roślinnymi i maszkaronami. Jednak najbardziej fascynujące są płyciny podokienne na czwartej kondygnacji. Znalazły się w nich kartusze z godłami cechów rzemieślniczych, wizerunek orła z głową zwróconą w prawo (nasze lewo), a nawet herb Bytomia (fragmenty widoczne na środkowej płycinie na mniejszym wykuszu). Wprawne oko z pewnością zauważy, że cztery z nich, od strony ul. Jagiellońskiej, zostały celowo skute, co zatarło przed nami część historii tego miejsca. Kamienicę na swych barkach podtrzymuje Atlas, stojący na postumencie, zdobionym dębowymi liśćmi i żołędziami oznaczającymi siłę. Rzeźbę tę wykonał Hermann Kapst, syn Antona Kapsta, artysty rzeźbiarza, właściciela wytwórni detali architektonicznych oraz okazałej również dwuklatkowej kamienicy, znajdującej się na rogu ul. Sądowej i Powstańców Warszawskich (patrz: punkt 10). Na drzwiach prowadzących do kamienicy możemy się dopatrzeć motywów roślinnych i zwierzęcych. Za nimi czekają na nas doskonale zachowane sztukaterie sufitowe — gzymsy z secesyjnymi zdobieniami. Konstrukcja schodów w obu klatkach schodowych
jest identyczna. Oko cieszą delikatne stalowe liście, wkomponowane pomiędzy słupki z kwadratowych profili pełnych, łączonych płaskownikami w pasie górnym i dolnym, uzupełnione subtelnymi pionowymi elementami.
Secesyjna kamienica z 1905 r. przy ul. Moniuszki 12-14
Ul. Dworcowa (dawniej Bahnhofstraße) to główny deptak Bytomia. Miała witać, zachwycać i prowadzić przyjezdnych od dworca kolejowego aż do pl. Kościuszki (dawniej Boulevard)
‒ handlowego serca miasta. Zatrzymajmy się więc na chwilę przy jednej ze znajdujących się tu kamienic. Dworcowa 28 to czterokondygnacyjna kamienica z nieużytkowym poddaszem. Została wybudowana w latach 1873 ‒ 74 wg projektu Alberta Klehra, który był w Bytomiu znanym mistrzem murarskim. Zaprojektował m.in. w 1874 r. na rogu ul. Dworcowej i pl. Dworcowego nieistniejącą już kamienicę spod numeru 37 – słynny hotel Śląski Dwór (Hotel Schlesischer Hof ), zburzony w 1945 r. Zaprojektował również neogotycką plebanię przy kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz wybudował w latach 1883 ‒ 86 wg projektu Pawła Jackischa kościół pw. Świętej Trójcy. A jaka jest Dworcowa 28? Jest przebogata! Podziwiając ją, można się tylko domyślać, jak piękna i zdobna była fasada pobliskiego hotelu. Eklektyczna elewacja kamienicy robi piorunujące wrażenie bogactwem detali: pilastry i półkolumny, zworniki nadokienne i fryzy, kobiece głowy i medaliony w szczytach, portale okienne i płaskorzeźby z motywami roślinnymi, naczółki z girlandami i podtrzymujące gzyms kroksztyny. Spoglądając na to wszystko, ma się wrażenie, że podziwia się pałac, a nie kamienicę w Śródmieściu. Czyżby właśnie w ten sposób chciano niegdyś przenieść choćby namiastkę przepychu z bogatych dworów i pałaców do centrum miast? Ale to dopiero początek. Po wejściu do kamienicy zobaczymy (już współczesną) figurę bogini umieszczoną w niszy, ufundowaną przez wykonawcę niedawnej renowacji. We wnętrzu nad głowami podziwiać możemy niebanalną sztukaterię — rozety, fasety i głowice pilastrów. Wchodząc po schodach, pod stopami zaskrzypią nam drewniane stopnice, balustrada zachwyci żeliwnymi misternie zdobionymi tralkami, ażurowymi pasami pośrednimi, a na piętrach pozostałymi po lampach gazowych ozdobnymi słupkami. Z kamienicą tą związane są również pewne ciekawostki. Pierwszą są medaliony umieszczone na dwóch symetrycznych szczytach. Po bliższym przyjrzeniu się możemy dostrzec symbole rzemieślnicze — cyrkiel, młotek i kielnię, połączone z trójkątem, gałązką jemioły i papierem. A drugą ciekawostką jest... nagrobek, który znajduje się w murze oporowym graniczącym z budynkiem Młodzieżowego Domu Kultury nr 1 w zachodniej części działki.
Napis na nim głosi:
Hier ruht in Gott
tiefu betrauert von den Seinen
der Zimmer- und
Muhlenbaumeister
Carl Adolph
Hoffmann
geboren d. 23. September 1802
gestorben d. 9. April 1869
co można przetłumaczyć następująco:
Tu spoczywa w Bogu
głęboko opłakiwany przez jego
rodzinę
mistrz ciesielski
i budowniczy młynów
Carl Adolph
Hoffmann
urodzony 23 września 1802 r.
zmarł 9 kwietnia 1869 r.
Szczątki mistrza ciesielskiego i budowniczego młynów ‒ Carla Adolpha Hoffmanna odnaleziono w podwórzu w 1997 r. podczas remontu muru oporowego. Został on tu pochowany zaledwie kilka lat przed wybudowaniem kamienicy.
Eklektyczna kamienica z lat 1873 - 74 przy ul. Dworcowej 28
Historia naszego miasta nie rozpieszczała nawet kamienic. Zmieniali się właściciele, mieszkańcy, funkcje, wystrój, wyposażenie. Przy ul. Powstańców Warszawskich, zwanej dawniej Gartenstraße (ul. Ogrodowa), ze względu na rozciągającą się tu ponad 100 lat temu piękną zieleń, pod numerem 12 znajduje się jedna z najokazalszych bytomskich kamienic. Okazała nie tylko ze względu na fasadę i wnętrze, ale i intrygującą historię. Zaprojektowana przez Hugo Grünfelda z Katowic, syna Ignatza Grünfelda, niemieckiego architekta, mistrza i przedsiębiorcy budowlanego, początkowo pełniła funkcję mieszkalno-biurową. Po wyjeździe pierwszego właściciela Feliksa Beniamina, w budynku znajdowała się loża masońska oraz Górnośląski Trybunał Rozjemczy (Schiedsgericht für Oberschlesien). W kolejnych latach swą siedzibę znalazły tu m.in. biblioteka i archiwum miejskie, Przedsiębiorstwo Aptek Społecznych, a w czasie wojny nawet kasyno wojskowe. Młodzieżowy Dom Kultury mieści się tu od roku1954. Kamienica już z daleka zwraca uwagę jasnym, niedawno oczyszczonym piaskowcem. Fasadę w poziomie wysokiego parteru zdobi fakturowane boniowanie, powyżej natomiast skromne opaski okienne z rozetami w płycinach podokiennych oraz roślinne ornamenty pod gzymsami nadokiennymi. Nad tym wszystkim góruje gzyms wieńczący i proste kroksztyny pod okapem. Jednak nie da się ukryć, że na elewacji rządzi balkon z klasycznymi tralkami oraz kolumnami jońskimi po bokach. Nad stolarką balkonową dostrzeżemy płaskorzeźbę, przedstawiającą ciężką pracę górników. Płaskorzeźbę dojrzymy również w portalu wejściowym tuż nad meandrem. Spotkali się tam Hermes, grecki bóg kupców i podróżników oraz Hefajstos, bóg kowali i złotników. Po wejściu zostaniemy objęci niemal nienaruszonym bogactwem kamienicy. To wszystko za sprawą marmurów, złoceń i zachwycającego witraża, oświetlającego wnętrze z drugiej strony klatki schodowej. Jednak kryje się w niej znacznie więcej. Dzięki niedawno przeprowadzonemu remontowi polichromie na ścianach i sufitachponownie nabrały wyrazu. Wyeksponowano fragmenty zabytkowych okładzin ściennych, oczyszczono i uzupełniono posadzki cementowe, a legendarny już bogato zdobiony grzejnik, z miejscem do podgrzewania potraw, znów zalśnił dawnym blaskiem. Wspinając się po schodach, można dotknąć poręczy, która została odtworzona na wzór oryginalnej. Natomiast we foyer nad głowami gości zalśni potężny kryształowy żyrandol. I tylko dawni opiekunowie tego miejsca wiedzą, ile historii tkwi wciąż w piwnicach.
Z kamienicy na rogu ul. Sądowej (dawniej Gerichtstraße) i Powstańców Warszawskich (dawniej Gartenstraße) na wędrowców dumnie spogląda rzeźba kobiety. W lewej ręce trzyma młotek, prawą zaś opiera na męskiej głowie. Choć może to wyglądać nieco makabrycznie, tak naprawdę jest to alegoria sztuki rzeźbiarskiej. I nic w tym dziwnego, bo właścicielem kamienicy był artysta rzeźbiarz oraz właściciel wytwórni detali architektonicznych, którego atelier mieściło się tuż obok, w dwukondygnacyjnej neorenesansowej willi z 1886 r. Anton Kapst, bo o nim właśnie mowa, ok. 1900 r. zamówił u Eugena Waltera projekt kamienicy, i to nie byle jakiej, bo aż dwuklatkowej i pięciokondygnacyjnej z częściowo użytkowym poddaszem. Stąd też jej dwa adresy - Sądowa 9 i Powstańców Warszawskich 32. Bogate secesyjne elewacje ozdobiono rzeźbami i wytworami samego artysty. Nie brak tu pięknych lic o delikatnych rysach, wrzeszczących maszkaronów, mitycznych stworzeń, aniołów czy groźnych twarzy, z których oczu sypią się pioruny. Wsporniki pod balkonami przywodzą zaś na myśl celtyckie plecionki. Na szczególną uwagę zasługuje jednak płaskorzeźba nad bramą przejazdową. W jej centralnej części usytuowana została twarz z dwoma splecionymi wężami, natomiast po jej bokach są ludzkie postacie - kobieca prosząca smoka o łaskę i męska ujarzmiająca smoka. To zdecydowanie jedna z tych elewacji, która skłania do uważnego studiowania Posłuchaj wersji każdego najmniejszego detalu. Nie zawiodą się też ci, którzy zdecydują się przejść bramą na podwórze. Czeka na nich nad bramą głowa strażnika, strzegącego przejścia, a nad loggią na ostatniej kondygnacji malutka, ledwie widoczna krzycząca twarz. A co w środku? Tuż za dwuskrzydłowymi drewnianymi drzwiami z detalami snycerskimi w przedsionku ujrzymy piękne, wijące się detale balustrad. Powoli poprowadzą nas stopniami w górę, po lastrykowym czerwonym dywanie, na wyższych kondygnacjach płynnie przechodzącym w barwny kobierzec z cementowych płytek posadzkowych, który jeszcze wyżej zamieni się w posadzkę z barwnymi okręgami. Stuletnie, subtelne i doskonale zachowane elementy ani odrobinę nie straciły swego czaru. To prawdziwa symfonia kształtów.
Secesyjna kamienica z ok. 1900 r. przy ul. Sądowej 9
Tekst Teresa Ebis